Wrześniowy PLAYBOY już w sprzedaży. Na okładce - Katarzyna Warnke
"Chcę, żeby te zdjęcia pokazywały kobietę, która czeka na mężczyznę, kobietę spełnioną, pewną siebie i swojego ciała" - tak o pomyślę na zdjęcia mówiła nam Kasia Warnke. Co jeszcze znajdziecie w najnowszym PLAYBOYU?
Katarzyna Warnke i Wojciech Mecwaldowski w najnowszym PLAYBOYU. Co poza tym?
Nasi drodzy parafianie...
Miało być inaczej. Kiedy zaczynałem pisać ten wstępniak, rozpoczynał się od słów: „Jak mawia stare chińskie przekleństwo "obyś żył w ciekawych czasach"… A potem naszło mnie, żeby sprawdzić, komu owo powiedzenie jest przypisywane. A nuż to jakiś Konfucjusz? Przecież lepiej brzmi zdanie: „Jak mawiał Konfucjusz…”. Więc szukam. Znajduję setki tekstów odnoszących się do tego przysłowia. Większość z nich to komentarze polityczne napisane w tonie kasandryczno-upiornym, a ich autorzy, powołując się na chińskie mądrości, wieszczą koniec (świata, Polski, ludzkości – niepotrzebne skreślić). Ale autora albo choćby linku do etymologii powiedzenia nie ma. W końcu odnajduję w sieci pokrewną duszyczkę. Jedną osobę, która podobnie jak ja, wyruszyła na poszukiwanie źródeł. I się do nich dogrzebała. No i tu się zaczyna zabawa. Okazuje się bowiem, że powiedzenie „obyś żył w ciekawych czasach” nie jest żadnym chińskim przysłowiem ani przekleństwem, nie jest nawet tekstem piosenki ludowej. Okazuje się, że najprawdopodobniej sformułowanie to zostało wymyślone w XIX wieku przez brytyjskiego polityka Josepha Chamberlaina. Piszę „najprawdopodobniej”, bo historycy spierają się, czy Chamberlain rzeczywiście użył takiego określenia w jednym ze swoich przemówień, czy też jego syn Austen (również polityk), chcąc dodać głębi słowom ojca, dopisał je do nich. Jakkolwiek było, jedno jest pewne – „obyś żył w ciekawych czasach” nie ma nic wspólnego z Chinami i przysłowiami. To po prostu chwytliwe hasło, wymyślone przez cwanego polityka, które miało na celu stworzenie wrażenia pozornej mądrości. A że wskoczyło do mowy potocznej i zrobiło milionom ludzi wodę z mózgów… no cóż, taki jest efekt uboczny dobrego kłamstwa.
I tak przechodzimy do tego, o czym od początku chciałem napisać. O efektach ubocznych. Bo żyjemy w nad wyraz ciekawych czasach. Reżyser James Gunn (Strażnicy galaktyki) został zwolniony przez zarząd Disneya po tym, jak ktoś życzliwy doniósł im o jego seksistowskich i obrzydliwych tweetach sprzed dziesięciu lat. Nic tam, że Gunn za nie przepraszał. Disney uznał, że nikt nie może mieć przeszłości. I skasował Gunna. To bardzo ciekawe za-chowanie, jak na firmę, która dwadzieścia lat temu zatrudniła skazanego wyrokiem sądu pedofila (Victor Salva) do nakręcenia filmu dla młodzieży (Powder). Ale jeszcze ciekawiej zachował się żyjący na garnuszku Disneya reżyser Rian Johnson (Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi). Otóż ten „bohater” na wszelki wypadek skasował niemal wszystkie swoje tweety. Zapytany, czy było w nich coś kontrowersyjnego, odparł, że nie, ale lepiej dmuchać na zimne. Chwalmy konformizm, tak rzadko możemy oglądać go w najczystszej postaci. A zmierzając do puenty. W tym numerze znajdziecie dwa materiały (wywiady z Kasią Warnke i Wojtkiem Mecwaldowskim), które korespondują z tym absurdalnym tweeterowym zamieszaniem. A w jaki sposób? To już musicie, kochani, odkryć sami.
Robert Ziębiński - redaktor naczelny PLAYBOYA

Dodaj komentarz